mi się, że zamiast kręgosłupa mam taki pręt
jak do betonu. Mój mózg próbuje sobie poradzić z dostarczonymi mu
wiadomościami. W sumie to mu się wcale nie dziwię, bo ja też się boję. I chyba właśnie, żeby się uporać z tym strachem odczuwam nieustającą potrzebę mówienia o tym. To sposób na oswojenie się.
Nie oczekuję litości. Chcę tylko zrozumienia, że mam prawo się bać, że mam prawo widzieć wszystko w czarnych barwach. Wiem, że nikt nie chce mnie zranić, przeciwnie, ale łatwo jest mówić "będzie dobrze", "nie myśl o tym", "operacje są dla ludzi", gdy to tyczy czyjegoś ciała i to ktoś inny zagryza zęby z bólu.
Jedyne czego potrzebuję to poczucia, że nie jestem sama.
Też zawsze gadam dookoła o wszystkim nieobrym, co mnie spotyka. Tylko już nie oczekuję zrozumienia. Najczęściej jest pocieszanie, a czasem jakby lekceważenie. Bo "inni mają gorzej".
OdpowiedzUsuńOczywiście, że operacje są dla ludzi, ale mnie osobiście wszystko cierpnie, gdy myślę, że miałabym się jakiejś poddać. Masz prawo się bać.