21 stycznia 2013

ZUS

wezwał tatinka na jutro na godz.7:30 przed swe oblicze w celu poświadczenia, że jest chory a nie niechory:]
Prawie pięć miesięcy po operacji próbujemy żyć względnie normalnie. No może z takim wyjątkiem, że tato ma coraz częściej koszmary i już niemal codziennie pyta "co ze mną dalej będzie"....

Wcale

nie jestem na diecie. Tak sobie powtarzam kilka razy w ciągu dnia, żeby sobie dodać animuszu. Ja po prostu dbam o siebie i zmieniam "'nawyki żywieniowe". Ale pojęcie "nawyki żywieniowe" brzmi tak sztywno i nieprzyjaźnie, że aż się chce zjeść pączka na pocieszenie;)

16 stycznia 2013

Mój

ojczulek nigdy specjalnie cierpliwy nie był a stanie w kolejce to już w ogóle nie było jego mocną stroną. Rzeczywistość pooperacyjna jednak zmusza go do regularnych wizyt u lekarza a z wizytą u lekarza jakiegokolwiek kontaktu wiąże się kolejka. Oj ciężkie to przeżycie dla nas wszystkich. Tatinek wzdycha i prycha i wierci się i kręci i jak lew broni swojego miejsca w kolejce, bo hieny są wszędzie i z piersi co raz mu się wyrywa"pan tu nie stał!";) A jak trafia na drugiego lwa to dopiero się dzieje! Lepiej nie stać wtedy na linii ognia... znaczy się ryku czy co tam lew z siebie wydaje;)

14 stycznia 2013

To

powinno być proste: chcę czegoś, więc to robię. A jak jest? Chcę i robię wszystko, żeby tym się nie zająć. Odkładam, przekładam, odwlekam. Zwał jak zwał. Nie robię. Grr. Czemu? Bo chcę a się boję. Grr.

10 stycznia 2013

Grypowa

impreza powoli dobiega końca. Katar, ból gardła i gorączka już się urwali do domu. Kaszel jednak pląsa po parkiecie całkiem żwawo.

Znowu czytam Pawlikowską.

"Najważniejsze co mam do zrobienia, to zorganizowanie własnego życia. Zastanowienie się czego pragnę, o czym marzę, czego potrzebuję - a potem znalezienie sposobu, żeby to zrealizować."

To idę się zastanowić, bo chyba się gdzieś pogubiłam, rozleniwiłam...

07 stycznia 2013

i stało się. Przyszła do mnie grypa. Na tą imprezę zaciągnęła też katar, kaszel, zapalenie tchawicy i swoją najlepszą przyjaciółkę - gorączkę. No to balujemy do piątku.
Jako że głównie leżę i gapię się w tv miałam okazję zobaczyć chyba wszystkie obecnie puszczane reklamy i doszłam do wniosku, że większość reklamodawców ma nas za półgłówków. Jak jeszcze raz zobaczę "wyprzedaszddaszddaszddasz, wyprzedamddamddam" to chyba zemdleję w odruchu obronnym.