24 sierpnia 2013

Gdy

tylko otwieram jakąś stronę, zostaję zaatakowana przez reklamy. I nie są to byle jakie reklamy. Uśmiechnięte panie i szczerzący zęby panowie chcą mi opowiedzieć, jak oczyścić organizm ze złogów i toksyn w 30 dni albo jak schudnąć 15kg w miesiąc. Chyba bardzo im na mnie zależy, bo mimo mojego konsekwentnego ich ignorowania wciąż się pojawiają. W sumie to fajnie byłoby się pozbyć toksyn, bo pewnie jakieś tam mam. A zrzucić 15kg byłoby jeszcze fajniej. Wpadłam chyba w sidła. Na szczęście rozum zwycięża tę walkę, a serce marzące o życiu bez toksyn i tłuszczu zmusza mnie do drugiej porcji ćwiczeń przewidzianych na dzisiaj. W nagrodę dostanę mus malinowo-brzoskwiniowy, który już się chłodzi w lodówce:)

23 sierpnia 2013

Brakuje

mi pracy. Ale nie pracowania;) Pracy jako miejsca. Tęsknię za psikusami, czytaniem horoskopu, ciętą ripostą, wysokim poziomem abstrakcji, wspólnymi obiadami, spacerem po big milka. Tęsknię za przerywnikami, które sprawiają, że dzień szybciej płynie. Lubię ludzi z którymi pracuję, a podobno to rzadkość.  W czasie mojej nieobecności dużo się tam dzieje. Czy jak wrócę to się odnajdę w tej nowej rzeczywistości?

22 sierpnia 2013

Kurze rozmowy

Rys. http://zycie-na-kreske.blogspot.com

Jakoś tak dopadły mnie egzystencjalne (zwane dalej kurzymi) rozmyślania.  Nawet trochę pochlipałam. Pozawracałam głowę moimi kurzymi smutkami tym najcierpliwszym. Trochę pomogło, trochę przeszło, ale.... No właśnie, wciąż czai się gdzieś jakaś ala, która boli i gniecie i szczypie. A zbliżające się urodziny nie pomagają w przeganianiu ali.

16 sierpnia 2013

Większość

moich spacerów kończy się w McShicie i to wcale nie dlatego, że jestem taką fanką cheesburgerów z frytkami, co niektórzy insynuują:P Decydują o tym po prostu względy praktyczne - klimatyzowane pomieszczenie z miejscami siedzącymi;) Ale wczoraj się troszkę zagapiłam, skręciłam w prawo zamiast w lewo i pomyślałam, że skoro już i tak idę w tym kierunku to zajrzę do Frydzi. Trochę błądziłam, ale w końcu udało mi się znaleźć właściwą alejkę. Bezradnie rozglądałam się dookoła, bo nigdzie nie mogłam znaleźć grobu Frydzi, a przecież jako jeden z nielicznych na Cmentarzu Rakowickim jest ziemny, więc powinnam zauważyć go od razu. Gdy już zaczęłam tracić nadzieję, znalazłam. Zarośnięty, zarzucony śmieciami, potłuczonymi zniczami, z pozostałościami bożonarodzeniowej wiązanki, bez tabliczki. Ścisnęło mnie w gardle. Stałam tam i nie mogłam zrozumieć, bo przecież Frydzia miała rodzinę. Bo wiem, że jej wnuczka zaraz po pogrzebie wynajęła jej dom 2 sklepom. Przywiesili szyldy, pomalowali ściany. I ten bezimienny grób. Tak jakby nigdy nie istniała. A przecież minęły dopiero dwa lata.
Gdy zamykam oczy widzę jej jasno niebieskie oczy i ciepły uśmiech. Brała życie jakim było, nie narzekała, nie marudziła. Smutnymi zdarzeniami się martwiła, a wesołymi cieszyła. Tak po prostu, bez zastanowienia. A ja bardzo chciałam się tego od niej nauczyć...

14 sierpnia 2013

Właściwie

nie boli już. No przeważnie. Ale nawet jak boli to tylko trochę. Niepokój powoli rozpływa się we mgle. Rehabilitacja męczy, czasami irytuje. Nie zawsze się chce, często bardzo się nie chce. Bo ile razy można w ciągu dnia machać nogami? Według lekarza cztery razy po pół godziny. Zagryzam więc zęby i macham. Najbardziej z zaleceń rehabilitacyjnych lubię spacery. Bardzo mi tego brakowało. Człapię sama i w towarzystwie, dużo rozmyślam. Dużo myślę o tym, czego nie mam. Właściwie to samo się myśli.. Ale potem potrząsam głową i myślę o tym, co mam. I idę przed siebie.