31 lipca 2013

Miałam

małą nadzieję, że w przyszłym tygodniu będę mogła zasiąść za kierownicą. Według instrukcji, którą dostałam w szpitalu można to zrobić po czterech tygodniach od zabiegu. Ale dzisiaj już wiem, że nie dam rady. Nadal ciężko jest mi być pasażerem, drżę na każdej najmniejszej dziurze, wzdrygam się na progach..
Jestem trochę rozczarowana. Ale muszę włączyć logiczne myślenie. To dopiero cztery tygodnie. 26 dni temu włożono mi dwa obce ciała w kręgosłup, jeszcze się rany pooperacyjne nie zagoiły. Mam czas. Poczekam.

25 lipca 2013

18

 dni po operacji jestem w stanie przejść 2.8km. Stąpam ostrożnie, idę powoli, potrzebuję w połowie dłuższego odpoczynku, ale daję radę. Wydaje mi się to takie nierealne, bo przecież jeszcze rany się nie zagoiły, jeszcze opatrunek jest, a ja mogę chodzić. Potem długo odpoczywam, ale to jest ten bardzo przyjemny rodzaj zmęczenia. Czekam więc codziennie cierpliwie aż ktoś mnie na spacerek jak pieska wyprowadzi;)

24 lipca 2013

2:09

Środek nocy. Nie śpię. Znowu.
Nienawidzę bezsenności. Przypomina mi czasy, do których już nigdy nie chciałabym wrócić. Ta może i jest inna, ale efekt ten sam - nie śpię.  Przewracam się z boku na bok, ale sen nie przychodzi. Słucham relaksującej muzyki. Czytam. Zamykam oczy, uspokajam oddech. Zamiast snu rozpoczyna się gonitwa myśli. Próbuję je przepędzić, ale są silniejsze ode mnie, bardziej przebiegłe; skaczą z tematu na temat: praca, operacja, ból, blizny, spacer, książka, samotność, lody, dziecko, szkoła, budzik, basen operacja, włosy, słońce...
Mijają godziny a ja wciąż nie śpię. Rośnie irytacja, złość, żal. Bo tym razem się poddaję.
Tabletka jest malutka, różowa, nawet nie jest nasenna, nie uzależnia. Daje wyciszenie, spokój. Da mi sen.

21 lipca 2013

Dziesięć

lat temu zaczęłam pisać bloga. Pamiętam wysłanego smsa za całe 10zł i ten dreszczyk emocji. Chwilę później przyszło potwierdzenie i..... miałam bloga. Polubiłam to miejsce, czułam się tam dobrze, bezpiecznie. Wyprowadziłam się z żalem. Od jakiegoś czasu zaglądam tam i czytam wpis po wpisie. Czasem się śmieję, czasem smucę. To było tak dawno, tak wielu z tych wydarzeń nie pamiętam, że chwilami mam wrażenie, że odwiedzam jakąś dawną przyjaciółkę a nie samą siebie. Ale tu czy tam to wciąż ja.

20 lipca 2013

Przez

wiele lat cisza mnie przerażała. Teraz się z nią zaprzyjaźniłam. Już nie musi na okrągło grać radio, lecieć płyta, chodzić telewizor w tle. Lubię siedzieć w ciszy, nie boję się jej. Nie boję się myśli, które pojawiają się, gdy zamykam oczy, bo nie boję się zostać sam na sam ze sobą. Może to oznacza, że wreszcie choć trochę polubiłam siebie?

Od

kilku dni otwieram osobiście moim gościom drzwi. Lubię patrzeć na ich zaskoczone miny;) Większość spodziewa się, że zastanie mnie pojękującą w łóżku. A ja chodzę, tylko po mieszkaniu, ale chodzę. Uśmiecham się, żartuję, spragniona chłonę opowieści ze świata. Tym najbliższym mówię o pojawiającym się bólu, o strachu, o zniecierpliwieniu, o tęsknocie, o marzeniach...

17 lipca 2013

Nie

jestem typem samotnika. Lubię ludzi, lubię słuchać, opowiadać, pytać i odpowiadać. Bałam się, że przymusowe uwięzienie w czterech ścianach w czasie rekonwalescencji skaże mnie na totalną izolację. Ale chyba jestem bardziej lubiana niż myślałam, bo codziennie ktoś mnie odwiedza:))) I jestem za to tak wdzięczna.... Nie poradziłabym sobie bez tego wsparcia, rozmów i śmiechów-chichów...
Przede mną jeszcze długa droga do odzyskania zdrowia, dużo dłuższa niż zakładałam i pewnie tysiące chwil zwątpienia. Mam nadzieję, że wytrwają przy mnie...

16 lipca 2013

Nie

widziałam jeszcze mojej blizny. Podobno jest ładna. Czy blizna może być ładna? Właściwie to mam trzy blizny, bo oprócz cienkiej linii są jeszcze dwie małe dziurki.

15 lipca 2013

Wygląda

na to, że dzięki tym łóżkowym wakacjom nadrobię wszystkie zaległości w czytaniu. No to by było osiągnięcie. Tylko czemu póki co trafiam na same smutne historie? A może jako wzorcowa neurotyczka takie właśnie podświadomie wybieram?
"Złodziejka książek" była piękna, ale potwornie smutna. "Me before you" okazała się być zupełnie inną książką niż myślałam i wcale nie jestem pewna, czy jej zakończenie było happy czy nie-happy endem. Chcąc więc dać trochę wytchnienia skołatanym nerwom zabrałam się za "Podróże życia".  Może kiedyś jakoś się uda i ja też pojadę w moją....

13 lipca 2013

Tydzień

po operacji przestaję się bać i zaczynam nieśmiało wierzyć, że naprawdę się udało.
Brakuje mi niezależności, samodzielności, intymności. Nadal 90% dnia zajmuje mi leżenie. Po całym dniu przewracania się z boku na bok mam ochotę krzyczeć i gryźć i zupełnie nie rozumiem, jak ktoś mi mówi, że mi zazdrości, że on sam to chętnie by tak poleżał. Ta. Już to widzę...
Próbuję swoje myśli wysłać w podróż w przyszłość. Bo ta operacja ma mi dać szansę na lepszą przyszłość. Hasło niemal jak z folderu. No to czekam.

03 lipca 2013

Nie

jestem święta, nie jestem aniołem, ale z reguły dogaduję się z ludźmi. Jednych lubię mniej, innych bardziej, ale pierwszy raz w życiu trafiłam na osobę, która mnie aż tak irytuję. No i klops. Jestem padalcem; złośliwym, wrednym padalcem. Żebym chociaż zdobyła się na obojętność.... Ale nie, we mnie kipią słowa, których nie mogę powstrzymać i kąsam. Może zacznę zaklejać buzię taśmą?:) Swoją buzię naturalnie;)

Przestałam

obsesyjnie bać się soboty. Chcę mieć to po prostu za sobą. Teraz wszystko w rękach neurochirurga.  Niech moc będzie z nim;)