26 października 2012

Gdy

taki jeden co to się chwilę z nim było, ale nie zaiskrzyło i szybko się skończyło, niespodziewanie po kilku latach ciszy zadaje niewinne pytanie "co słychać" to można się:
a) ucieszyć
b) zdziwić
c) wkurzyć
W czasie rozmowy widać, że aż nóżkami z niecierpliwości przebiera, żeby usłyszeć grzeczne "a u ciebie" i móc wreszcie powiedzieć "świetnie, mój młodszy syn skończył właśnie roczek". A potem na wydębiony adres mailowy wysyła milion linków z youtube w stylu 'pierwsze schody', 'zabawa w motylki', 'na zjeżdżalni', 'w piaskownicy' i wyraźnie czeka na mój zachwyt.
Ja bardzo lubię dzieci, ale czemu mam się zachwycać dziećmi faceta, który jest mi obcy jak eskimos w iglo?

24 października 2012

Olę

polubiłam od razu. Ambitna, inteligentna, z planem na najbliższe lata, a nawet na dalsze.  No i chciała się nauczyć niemieckiego, a to rzadkość. Koniec lekcji nie oznaczał koniec niemieckiego, ale nie koniec rozmowy. Byłam pod wrażeniem jej konsekwentnego dążenia do zrealizowania planu na przyszłość czyli studiów na Harvardzie, marzeń o doktoracie z literatury angielskiej;) I chyba jej zazdrościłam, że mając szesnaście lat tak dokładnie wie czego chce. No cóż, ja nie wiedziałam nawet mając lat dziewiętnaście, a może nadal nie wiem?
Pożyczałam jej książki, filmy, płyty. Po niemiecku mówiła coraz lepiej, czasami sprawdzała moje zadanie z angielskiego;) Gdy zadzwoniła, że nie da rady już przychodzić, nie martwiłam się o moje rzeczy, bo przecież to Ola! Gdy przez pół roku nie znalazła czasu, żeby oddać książki pomyślałam sobie wiele niecenzuralnych rzeczy. Po roku zaczynałam tracić nadzieję i w myślach pożegnałam się już z moim "Pachnidłem" i "Panią Bovary". No cóż, wiele razy mówiono mi "nie pożyczaj", a ja swoje. No to mam za swoje.
Ale dzisiaj Ola przyniosła mi książki przepraszając.

23 października 2012

Nowy blog

nowy początek, nowa ja. 


Tegoroczna


jesień już zawsze będzie mi się kojarzyła z cudem. Bo tej jesieni cudem lekarze uratowali mojemu tacie dwa a może nawet trzy razy życie. Cudem z tego powoli wychodzi. Cudem jest każdy kolejny dzień. Wyrwany. Darowany. Cudne są rozmowy, cudna jest radość z każdej wspólnej chwili.
Tato nie jest tym samym człowiekiem, którego zawiozłam 29 sierpnia do szpitala na planowany zabieg. Ja nie jestem już tą samą osobą, która wczesnym rankiem w tamtą środę wiozła go na operację. Długie dni walki o każde uderzenie serca, o oddech, o przebudzenie. Niekończące się interpretacje każdej informacji od lekarza w poszukiwaniu najmniejszego światełka nadziei. Radość i rozczarowanie. I strach, niekończące się morze strachu.

Mój tato zawsze był bardzo podobny do swojej mamy. Skryty, zamknięty, niecierpliwy. Nie umiał okazywać uczuć, nie umiał rozmawiać. To nie tak, że nie kochał. Kochał, ale nie mówił tego.  Zamiast swojego czasu dawał prezenty. A ja czekałam. I to wcale nieprawda, że dorosłym dzieciom nie zależy.

Ta jesień zmieniła nas. Nic nie jest już takie samo.
Dorosła ja cieszę się z rozmów o wszystkim ze swoim staruszkiem, z każdego wspólnego i nie-wspólnego śmiechu, z narzekania, milczenia i czekania. Cieszę się, że mogę się cieszyć.
Ta najgorsza to jednocześnie najlepsza jesień w moim życiu.