20 września 2013

Nadal

boli. Olałam ćwiczenia dzisiaj. Spróbuję jutro. Może w sobotę słup będzie w lepszym nastroju.
Staram się ze wszystkich sił nie-nienawidzieć go. Tłumaczę sobie, że pożytku z tej nienawiści nie będzie żadnego, bo słup i tak zrobi, co zechce a ja się zaryczę i oczy mi spuchną i tyle. Wciąż mam jednak nadzieję, że to tylko taki mały wygłup z jego strony i jak sobie pohula to potem będzie już spokój. I tylko strasznie mnie denerwują teksty w stylu "na pewno nic złego się nie dzieje, przecież do zeszłego tygodnia cię nie bolało, sama mówiłaś". Zgrzytam zębami. Trzeba być chorym, trzeba mieć blizny, trzeba być obolałym, żeby zrozumieć, że to że mnie nie bolało dziesięć dni temu teraz nie ma już żadnego znaczenia! Wierzę, że to troska i dlatego staram się nie wybuchać i nie kąsać. A może powinnam się po prostu uśmiechać i mówić "czuję się świetnie, dziękuję"?
Byle do poniedziałku i spotkania z dr S.

1 komentarz:

  1. Anonimowy20/9/13 23:03

    Asieńko! Czekam na Twój powrót..niczego sie nie bój..wszyscy czekają na Twoje poranne opowieści przy herbatce w kuchni....i na Twoją uśmiechnięta buzię :-)...

    OdpowiedzUsuń