24 października 2012

Olę

polubiłam od razu. Ambitna, inteligentna, z planem na najbliższe lata, a nawet na dalsze.  No i chciała się nauczyć niemieckiego, a to rzadkość. Koniec lekcji nie oznaczał koniec niemieckiego, ale nie koniec rozmowy. Byłam pod wrażeniem jej konsekwentnego dążenia do zrealizowania planu na przyszłość czyli studiów na Harvardzie, marzeń o doktoracie z literatury angielskiej;) I chyba jej zazdrościłam, że mając szesnaście lat tak dokładnie wie czego chce. No cóż, ja nie wiedziałam nawet mając lat dziewiętnaście, a może nadal nie wiem?
Pożyczałam jej książki, filmy, płyty. Po niemiecku mówiła coraz lepiej, czasami sprawdzała moje zadanie z angielskiego;) Gdy zadzwoniła, że nie da rady już przychodzić, nie martwiłam się o moje rzeczy, bo przecież to Ola! Gdy przez pół roku nie znalazła czasu, żeby oddać książki pomyślałam sobie wiele niecenzuralnych rzeczy. Po roku zaczynałam tracić nadzieję i w myślach pożegnałam się już z moim "Pachnidłem" i "Panią Bovary". No cóż, wiele razy mówiono mi "nie pożyczaj", a ja swoje. No to mam za swoje.
Ale dzisiaj Ola przyniosła mi książki przepraszając.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz