09 kwietnia 2014

Czy

można się kimś nacieszyć na przyszłość? Tak żeby starczyło na pięć, dziesięć, dwadzieścia lat.

Gdy byłam mała wydawało mi się, że  rodzice są nieśmiertelni, że będą zawsze. Później "zawsze" zamieniłam na "bardzo długo". Pewnej jesieni "bardzo długo" mojego taty skurczyło się do "kilku lat". A w piątek okazało się, że nie ma nawet tych kilku lat. I nie potrafię przestać o tym myśleć. I nie chcę słyszeć, że mam się cieszyć czasem, który nam został.  Tylko ktoś, kto sam nie był w takiej sytuacji może myśleć, że to zdanie pomaga w czymkolwiek. Ja chcę za dwadzieścia lat upiec tacie tort na 80 urodziny. Chcę, żeby na emeryturze chodził karmić wiewiórki i żeby nauczył się gotować jak Jamie Oliver, bo  ciągle o tym mówi. Chcę, żeby miał więcej czasu. Chcę, żeby mnie pouczał jak parkować i marudził, że źle mu wyprasowałam koszulę. Nie chcę patrzeć jak płacze i nie umieć go pocieszyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz